czwartek, 19 lipca 2012

O 'Teen Wolf' na popcorner.pl

Przeczytajcie co na portalu popcorner.pl napisano o naszym serialu :)

Jeżeli ktoś miałby jeszcze wątpliwości, czy Mtv potrafi bawić na wyższym poziomie niż wybrzeże Jersey, kolejny, po Awkward, serial coraz jaśniej błyszczy w letniej ramówce. Rok temu, kiedy Teen Wolf debiutował, byłam raczej sceptycznie nastawiona do projektu. Głównie dlatego, że w odwiecznej sporze: wampir kontra wilkołak, dla młodszych czytelników znanym pod kryptonimem Edward czy Jacob, zawsze bardziej ekscytowali mnie krwiopijcy. Klasyczne młodzieżowo- wilkołakowe filmy z lat osiemdziesiątych mogłyby być dla mnie równie dobrze zatytułowane „Zemsta fryzjerów” i „Zemsta fryzjerów w Londynie”.

Serial opowiadający historyjkę, szkolnego loosera, który po ugryzieniu wilka staje się nagle gwiazdą sportu i zdobywa piękną dziewczynę mógł by tonąć w stereotypach. Jednak tutaj do akcji wkracza to, co odróżnia produkcję ze stajni teledysków od wielu tworów uznanych, fabularnych telewizji. Jeśli banały cię przygniatają, napiętrz ich tyle, że w końcu coś wypłynie na powierzchnię. Panienka głównego bohatera okazuje się pochodzić z rodziny łowców wilkołaków. Jej najlepsza przyjaciółka jest jakąś mityczną istotą, odporną na ugryzienie, lokalny weterynarz para się magią, a kolega z drużyny zmienia się w gadopodobnego mordercę. I cały ten bałagan, zamiast wykańczać, po prostu, wciąga.
Częściowo odpowiedzialny za sukces ostatnich odcinków może być syndrom drugiej serii (w bardzo okrojonej wersji: w naprawdę dobrych serialach, druga seria jest zawsze najlepsza). Scenarzyści wywalczyli przedłużenie po premierowych odcinkach i mogą w końcu popuścić wodze wyobraźni. Co więcej, mogą sobie pozwolić na odrobinę luzu, zamiast nabożnego stosunku do swojej nastoletniej widowni. Humor zaczął wychodzić poza ramy słowne i sytuacyjne i bezczelnie łypać w stronę widzów. Przewijający się przez cały jeden odcinek żart, że bestiary wszystkim myli się z bestiality, zamiast męczyć, idealnie opisuje stan umysłu hormonalnych nastolatków.
Serialowe klisze eksploatowane są na każdym kroku. Większa część męskiej obsady ma najwyraźniej zapis w kontrakcie, że na każde 5 minut na ekranie, minutę musi spędzić bez koszulki, więc każda serialowa godzina to procesja idealnie wyćwiczonych klat, często podczas zapasów w jakiś zaparowanych wnętrzach. W końcu odcinek bez konfrontacji w męskiej szatni, to odcinek stracony. Do tego dochodzi świetna muzyka (nowa piosenka Mikky Ekko w ostatnim odcinku od razu zawitała na moją playlistę) i całkiem fajne wykorzystanie budżetu na efekty specjalne (jeśli brakuje ci kasy, użyj pary i  świateł stroboskopowych).
Z nieodłącznej łyżki dziegciu- chemia miedzy głównymi bohaterami jest tak znikoma, że nawet bromance Scotta ze Stilesem jest gorętszy. Z resztą Stiles jest bez wątpienia najbardziej kolorową postacią obsady i ze stereotypu sidekicka wyciąga ile się tylko da. W drugiej serii gaśnie nieco Lidia, co mnie martwi, gdyż mam słabość do wrednych postaci kobiecych. Za to Derek pojawia się na ekranie coraz częściej, co jest chyba bezpośrednią konsekwencją zachwytów fanek, szeroko pojętymi oczami Tylera Hoechlina. Najbardziej uwodzi chyba swoista szczerość, jaka płynie z ekranu. Tu nie ma silenia się na jakieś alegorie z typu: wampiry jak geje we współczesnej Ameryce. Jest czysta, bezczelna rozrywka, podlana sporą dawka humoru i kompletnie odstrzelonych scen. Postacie negatywne, są złe do przesady, bohaterowie- słodcy, a wilkołaki przystojne. Czego więcej oczekiwać od letniej produkcji?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...