wtorek, 26 sierpnia 2014

Sezon 4: Recenzja odcinka 9: "Perishable" - Śmierci nie potwierdzono

"Teen Wolf" w najnowszej odsłonie wreszcie zdradza największą zagadkę 4. sezonu, jednak zaskakuje tylko chwilami.


Na początek warto odnotować, że najlepszą sceną tego odcinka "Teen Wolf" jest cold-opening z Jordanem Parrishem, który budzi się w swoim samochodzie, gdy ten polewany jest benzyną. Strach w jego oczach mógłby być wprawdzie nieco bardziej podrasowany aktorsko, jednak ogromny uśmiech na ustach pojawia się, gdy mężczyzna krzyczy do swojego oprawcy: "Będziesz tak słuchał, jak twój znajomy płonie w samochodzie?", po czym następuje teatralne włożenie słuchawek do uszu. Świetny pomysł, ukazujący, jak pieniądze są w stanie zmienić zwykłych ludzi w morderców bez skrupułów. Równie udana jest następująca później scena ze zmartwychwstaniem Parrisha oraz tekstem pojawiającym się na ekranie: "Śmierć niepotwierdzona". Sceny te posiadają świetny klimat - osaczenie, zagrożenie i humor łączą się tutaj w spójną całość. To właśnie za taką mieszankę elementów widzowie pokochali ten serial. Szkoda więc, że pozostała część odcinka nie zbliża się już poziomem do tego momentu.


Kwestia pieniędzy, które zmieniają ludzi, będzie mieć zresztą znaczenie w przyszłości, gdyż w chwili, gdy drukarki w Beacon Hills pójdą w ruch, każdy będzie mógł zaatakować naszych bohaterów. W "Perishable" zagrożeni są Scott, Malia i Liam, którzy podczas imprezy z okazji otwarcia sezonu Lacrosse’a bliscy są utraty przytomności. Wszystko za sprawą DJ oraz grupy zamachowców przebranych za ochroniarzy. Sekwencje na imprezie są niezłe, jednak brakuje im tego oblepiającego klimatu zagrożenia, który można było oglądać chociażby na początku odcinka. W zasadzie najlepszym elementem tej części epizodu były humorystyczne wstawki hashtagowe, świetnie puentujące wydarzenia przedstawione na ekranie. Gdy Scott orientuje się, iż to właśnie muzyka jest elementem, który sprawia, że wszystkie nadprzyrodzone istoty zgromadzone na imprezie nagle źle się czują, na ekranie pojawia się napis #TańczAżDoŚmierci, co świetnie określa źródło bolączek bohaterów. Jest to dodatkowo zabawne, gdyż imprezowa muzyka prezentowana w tym odcinku jest wyjątkowo przyzwoita. Parę odcinków temu, gdy po raz pierwszy pojawił się DJ Deorro, narzekałem na brak jego hitu "Bootie In Your Face". Moje narzekania zostały najwyraźniej wysłuchane, bo oto na setliście piosenek ogniskowych pojawił się i ten kawałek. W ucho wpadł mi także utwór "Controllin Me" Hyper.

Po tygodniach poszukiwań, odnajdywania poszlak i przeprowadzania małych śledztw przez większość bohaterów odkrycie tożsamości Benefactora przychodzi nieoczekiwanie. Na plus na pewno można zaliczyć mylny trop, który rozwijany jest przez większą część czasu spędzonego w Eachon House. Kasety magnetofonowe, które zwracają uwagę Stilesa i Lydii, choć zdają się być kluczem do rozwiązania zagadki, ostatecznie okazują się tylko kolejnym pionkiem na wielkiej szachownicy wielowątkowej tajemnicy. Tożsamość Benefactora to bowiem największe zaskoczenie odcinka, a niezłe prawie retrospekcje z przeszłości uzasadniają, czemu to właśnie ta osoba mogła zostać Benefactorem. Interesujące zagranie, zwłaszcza ze względu na kompletne wykluczenie z listy podejrzanych przez umieszczenie samej siebie na liście, jak i rzekomą śmierć parę odcinków wcześniej. Meredith może być interesującym Głównym Złym sezonu, mimo że doskonale wpisuje się w serialowy schemat Złych Poranionych Przez Przeszłość. Sądzę jednak, że twórcy szykują nam jeszcze jakieś porządne uderzenie pioruna w tych powoli zbierających się burzowych chmurach nowego sezonu.

Z uwag pomniejszych - warta wynotowania jest także nowa wersja listy, już nieuwzględniająca Dereka, który obecnie stracił swoje wszelkie zdolności, za to podwyższająca status Liama. Coraz bardziej męczącym jest także brak wyjaśnienia absencji kilkorga bohaterów poprzedniego sezonu. Przydałaby się choć wzmianka słowna co do losów takich postaci, jak Isaac, Ethan czy Danny.

Dużo w tym odcinku "Teen Wolfa" przyzwoitych zagrań, scen i pomysłów. Nie mogę się jednak pozbyć wrażenia, że "Perishable" i większości epizodów tego sezonu brakuje jakiejś kropki nad i, jakiegoś spoiwa, które windowałoby ich poziom na wyżyny znane z poprzednich sezonów. Bo choć wciąż ogląda się to nieźle, a akcja toczy się żwawo, brakuje tu namacalnego poczucia zagrożenia, które mieliśmy szansę oglądać jeszcze serię temu. Co jest nieco paradoksalne, gdyż bohaterowie wciąż znajdują się w ciągłym niebezpieczeństwie i w każdym odcinku ledwo uchodzą z życiem.

autor: Michał Kaczoń dla hatak.pl

źródło

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...